czwartek, 30 kwietnia 2015

Po prostu Ruda




...Ale czy tak naprawdę ruda?




To pytanie zadręczało wielu. Bo ruda nie jest ruda, tylko jest blondynką, jak sama mówi rudy to wymysł gimnazjalistki. Zanim ja poznałam, wiele o niej słyszałam. Ze względu na to, że jak zaczęłam chodzić na oazę, to oaza żyrardowska z kutnowską już się znały. Wtedy pierwszy raz o niej słyszałam, zobaczyłam albo na OM-ie, albo na "Nocy Świętych". Jak zamykam oczy to widzę ją jako rudą nastolatkę w dziwacznym kapeluszu. Zawsze otoczona tłumem przyjaciół, bo aż chce się ją lubić i wcale mnie to nie dziwi. Szczerze nie myślałam nawet, że coś może być nie tak. Czasami słyszałam szepty moich znajomych o jej zdrowiu, ale nikt nie chciał powiedzieć głośno.Teraz wiem, że to właśnie od niej powinnam się dowiedzieć i tak też się stało. Nie pytałam, nie bawiłam się w detektywa. Dałam czas. Można by ten czas nazwać czasem przyjaźni. O jej chorobie dowiedziałam się w wakacje. Kiedy było mi źle, ona uświadomiła mi, że tak naprawde moje problemy to nic względem tego, co ona przeżyła. Pamiętam jak przyjechała do nas na grila, miała zabandażowaną nogę, mój brat zapytał mnie, czy coś Ją ugryzło. Nie chciałam mu nic mówić. Jak przyjechała do mnie na dwa dni w październiku, powiedziałam jej o pytaniu mojego brata i ona tak ciekawie odpowiedziała, że chce żebyście i wy się w taki sposób dowiedzieli jak i mój brat.Więc wracając do pytania "Czy coś ją ugryzło?" odpowiedziała:" Przecież to prawda, że mnie coś ugryzło, tylko nie takie coś jak pies, nie takie coś zwyczajne, ale małe, czerwone i złośliwe". Jak się domyślacie, moją rudą " ugryzł" bardzo humorzasty rak. Owy zwierz bardzo namieszał w jej życiu. Teraz gdy jest dobrze, tak sobie myślę, czy to własnie nie dzięki niemu ją poznałam. Bo nikt nie wie kim byłaby osoba, która przeszła taką chorobę, gdyby była bez niej.Nie sądze, że choroba jest dobra, ale uważam że otwiera oczy na dobro. Poprosiłam Ją, by mi coś powiedziała na temat swojej choroby . Nie zadawałam konkretnych pytań. Już to kiedyś zrobiłam. Teraz poprostu napisałam, że chiałabym zrobić ją gwiazdą mojego pierwszego artykułu. Zgodziła się, więc poprosiłam by coś dla dobra artykułu powiedziala: Ruda:" Moja choroba zaczęła dawać o sobie znaki w 2008 roku. Można powiedzieć, że z dnia na dzień poczułam przeraźliwy ból w lewej stopie i nie mogłam chodzić. Gdy poszłam do lekarza dowiedziałam się, że udaje, nic mi nie jest, boli bo rosnę itp. Nic tam nie było widać, ponieważ na pierwszy rzut oka wyglądała normalnie. W badaniach RTG nic nie wychodziło. I tak przez pewien czas chodziłam po lekarzach w moim mieście. Gdy zrobili mi rezonans magnetyczny okzało się co tak na prawdę mam w stopie. Zdiagnozowano u mnie nowotwór złośliwy stopy lewej. W kolejnych badaniach wyszły przerzuty do innych części ciała - kość biodrowa, miednica,węzły pod kolanem i w pachwinie. Miałam wtedy 12 lat. W jednej chwili świat mi i mojej rodzinie się zawalił.. Jest to bardzo poważna choroba. Lekarze na początku nie dawali mi szans. Miałam mieć też amputowaną nogę. Jako dziecko nie wiedziałam nic na temat tej choroby." Moja przyjaciółka, tytułowa ruda wygrała waalkę z chorobą. Taka moja mała wojowniczka, mój wzór. Nigdy nie wiadomo co będzie później. Nadal w jej życiu ogromną rolę odgrywa szpital i lekarze. Ale ona wie, że ma ogromne wsparcie. W przyjaciołach z oazy, ONR-u i wielu innych. to nie jest tylko historia smutnej choroby, ale przede wszystkim silnej i prawdziwej przyjaźni, która czyni radość w smutku. Kończąc chciałabym przytoczyć rozmowę z Jej chłopakiem, wypominając Jej wariactwa. Mówi on tak:"TO PO PROSTU RUDA, NIC DODAĆ, NIC UJĄĆ"

KONIEC :*

                                         

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz